Cuba – inny stan umysłu

Nawet o tym nie myśleliśmy i nie mieliśmy takich planów, ale zawsze coś się musi wydarzyć. Włócząc się w pewna sobotę po okolicy na motorze, rozmawiamy z Lucy przez komunikatory o tym gdzie by tu pojechać i zobaczyć coś niezwykłego. W pewnym momencie Lucy rzuca hasło Cuba, no tak, ale to długi i pewnie drogi wyjazd. Wracamy do domku i przejeżdżamy koło biura podróży w Warszawie, szybka decyzja idziemy się zapytać, co i jak, czy mają w ofercie Cubę i tak w ogóle jak to wygląda. Jako, że przyjechaliśmy na Moto, to oczywiście zostaliśmy „zlani” przez obsługę biura. Po odczekaniu kilkunastu minut na krzesełkach, o dziwo zostajemy zauważeni przez obsługę i pada pytanie czy w czymś pomóc, no pewnie chcemy kupić bułki…

Dopiero jak Panie dowiadują się, że chcemy kupić wycieczkę na Cubę wszystko się zmienia. Panie prześcigają się w informacjach, jakie wycieczki i w jakich terminach posiadają, niesamowite, ale wiedzę na temat posiadanych wycieczek maja ogromną, w końcu zauważają, że jesteśmy w ciuchach motocyklowych, a na krzesłach leżą kaski: 

– a może byście Państwo byli zainteresowani wycieczką objazdowa po całej Cubie?   

Propozycja wydaje się być całkiem, całkiem, im dłużej słuchamy tym bardziej nas wciąga taki wyjazd. Koniec, końców wstępnie rezerwujemy wycieczkę. Najbliższe dwa tygodnie będą na pewno intensywnie przegadane – musimy potwierdzić uczestnictwo. 

Dobra lecimy na Cubę 🙂 . 

Przez przypadek, całkowity dowiadujemy się, że nasi znajomi lecą tym samym samolotem na Cubę, ale fajnie, tym bardzie że wylatujemy w urodziny Lucy ☺ . 

Czas płynie, coraz bliżej wyjazdu, już nie możemy się doczekać. W końcu dzień wyjazdu, szybki transfer na lotnisko, znajdujemy się ze znajomymi, odprawa i idziemy do Boeing 787 Dreamliner – to bezpośredni lot na Cubę, cel Port lotniczy Varadero im. Juan Gualberto Gómez. Muszę przyznać, że lot się nie dłużył ☺ , chociaż to 11 godzin. 

W końcu lądowanie, no nie powiem twarde i bardzo wyboiste, krótki i dziurawy pas startowy. 

Hhhhhuuuuurrraaaa jesteśmy na Cubie.  

Jedziemy autokarem do Hawany, jest ciemno gorąco, bardzo fajnie ☺ . Miły gościu z obsługi hotelowej zabiera Lucy walizkę i prowadzi do naszego pokoju, ależ wielki ten hotel, idziemy wzdłuż basenów połączonych w jeden wielki basen, wszędzie podświetlone palmy i inne egzotyczne „krzaczory”. Docieramy do pokoju … no tak, jest prawie tak jak czytaliśmy, ciepłej wody brak – przecież jest noc, zimna ledwo cieknie z kranu 🙂 , ale co tam przecież to Cuba. Reszta bardzo ok ! 

Wstajemy bardzo rano ( nasza przewodniczka Diana uprzedziła nas abyśmy byli jak najwcześniej na śniadaniu, bo im później tym mniej do jedzenia 🙂 ) pędzimy na śniadanie nawet, nawet, pomimo tego iż z Lucy jesteśmy dziwakami żywieniowymi mamy co zjeść, takie poranne śniadania pozostały z nami do końca wyjazdu 🙂 . 

Dzisiaj zwiedzamy Hawanę, na początek jedziemy słynnym Maleconem, podziwiając z jednej strony wody Zatoki Meksykańskiej, a po drugiej stronie zabudowania Hawany, przejeżdżamy tunelem pod wejściem do Zatoki Hawańskiej i jedziemy zwiedzać Fortaleza de San Carlos de la Cabaña, fajnie odnowiona forteca strzegąca wejścia do zatoki hawańskiej, piękne widoki na Hawanę na przeciwnym brzegu. Wracamy do centrum Hawany, naszym zwyczajem umawiamy się z Naszą przewodniczką ( młoda dziewczyna, a wiedzę na temat Kuby ma ogromna i wszystko opowiada z ogromną pasją ) gdzie i kiedy mamy się spotkać i sami ruszamy na podbój Hawany. Diana uprzedza nas tylko abyśmy się w niektóre dzielnice nie zapuszczali zbyt głęboko, no wiecie to jest Kuba …

Na początek zwiedzamy i oglądamy pięknie odrestaurowane fragmenty Hawany, niektóre posiadają na fasadach fotografie jak wyglądały przed renowacja – ciekawy pomysł. Wchodzimy coraz głębiej w boczne uliczki Hawany, krajobraz i widoki diametralnie się zmieniają. Dominują kamienice bez okien, sporo jest tylko fasad budynków, ich wnętrza są pozawalane, ale na uliczkach sporo ludzi, nikt nas nie zaczepia jest bardzo spokojnie, chcemy coś kupić do jedzenia iiii nic nie ma, są wprawdzie sklepy z pustymi pułkami i inne sklepy, ale dla Kubańczyków jak wiadomo oni jeszcze część rzeczy maja na kartki i do tego płaca inna walutą ( „ Kuba to kraj, gdzie w obiegu są dwie waluty: CUC – peso wymienialne – peso convertible, którymi posługują się turyści ; CUP – peso niewymienialne – peso cubano, moneda nacional, które przeznaczone jest dla rodowitych Kubańczyków), no nie trochę kłamie we wszystkich sklepach jest woda i Rum i to bardzo tani ☺ . Mieliśmy taka fajną przygodę, zachciało mi się regionalnego piwa w jednej z niezliczonych knajpek, które to przerobione są z mieszkań, najczęściej narożnych gdzie wybito fronty i są po prostu przechodnie, stoją w nich stoliki i krzesełka ( czystość łał ) no, ale weszliśmy do jednej i dopadł nas właściciel jakoś się dogadaliśmy, że chcemy piwo to co stoi tam na półce, a on nam opowiada jaka ma rodzinę jak otwierał tą knajpkę i w ogóle wszystko o sobie, pić mi się chcę więc kulturalnie przerywam jego monolog, on z uśmiechem się odwraca i oznajmia że to było ostatnie piwo, a koleżanka sprzedała, dobra kupię sobie wodę w sklepie 🙂 . Ciekawostka jest to, że na ulicach jest strasznie dużo Fiatów 126p zwanych przez Kubańczyków Polakito, niektóre są bardzo poprzerabiane, a inne prawie jak nówki, no i oczywiście słynne stare amerykańskie samochody z lat 60 – perełki. Dzień nam szybko się kończy zrobiliśmy milion zdjęć, czas wracać na umówione spotkanie z Przewodniczką. 

Kolejny poranek w Hawanie, standardowo lecimy na śniadanko i wracamy do pokoju mamy chwilkę przed kolejnym dniem zwiedzania Hawany. W trakcie powrotu do pokoju widzimy jak panowie z obsługi hotelowej obcinają kokosy z palm. Po wejściu do pokoju na tarasie wita nas śmieszna jaszczurka z zakręconym ogonkiem, jak się później dowiedzieliśmy jest ich całe mnóstwo 🙂 . I tu niespodzianka panowie z obsługi hotelowej częstują nas świeżo ściętymi ogromnymi kokosami, wycinają w nich dziurki na słomki akurat nimi dysponujemy : -) , pycha bardzo orzeźwiające. 

Kolejne dwa dni zwiedzamy Hawanę, ale tym razem sporo jeżdżenia po różnych atrakcjach tego uroczego miasta. Oczywiście nie sposób opisać wszystkich, które odwiedziliśmy i zwiedziliśmy, był hotel w którym mieszkał Hemingway z poczęstunkiem Mojito, cmentarz z najbardziej zasłużonymi dla Kuby, plac na którym godzinami przemawiał Fidel Alejandro Castro Ruz, oczywiście nie mogło zabraknąć Museo de la Revolución, zwiedziliśmy i próbowaliśmy Rumu w fabryce Legendario, oglądaliśmy najdłuższe cygaro na świecie, no sami rozumiecie nie da się wszystkiego opisać …. . Ostatniego dnia pobytu w Hawanie czeka nas miła niespodzianka, przejażdżka słynnymi amerykański autami po Hawanie do słynnego Hotelu National Hotel, gdzie znowu pijemy Mojito. Powrót do hotelu i chwila odpoczynku, jutro ruszamy dalej podbijać Kubę. 

Rano startujemy w zachodnie rejony Kuby, a mianowicie region Pinar del Río, gdzie zwiedzamy między innymi Viñales. Położone w centrum historycznego regionu uprawy tytoniu, zwanego Valle de Viñales, wpisanego w 1999 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na miejscu zwiedzamy jedną z plantacji tytoniu, palimy cygara skręcane na miejscu przez pracowników – no smak faktycznie niesamowity. Niesamowite było zwiedzanie Doliny Mogotów, byliśmy nawet w jednym z nich wewnątrz i pływaliśmy tam łódką, oglądaliśmy niesamowite gigantyczne malowidło Mural de la Prehistoria i wiele innych miejsc. 

W kolejne dni to to niesamowita dawka historii Kuby, zwiedzanie plantacji trzciny cukrowej, dojeżdżamy do Trinidadu zwiedzamy go łapczywie, ponieważ miasto ma zachowaną kolonialna starówkę praktycznie bez przebudowy, nasza nieceniona Przewodniczka namawia nas na spacer po obrzeżach miasta , faktycznie warto widzimy prawdziwy obraz życia na Kubie, biednie , skromnie i niestety śmierdząco, tutaj ścieki płyną środkiem ulicy… 

Odwiedzamy słynna Zatokę Świń i cenoty, które znajdują się w jej pobliżu. Jedziemy i zwiedzamy również Koszary Moncada, to tutaj 26 lipca 1953 roku swój historyczny zryw rozpoczął Fidel Castro.

Tym razem to coś dla Lucy, jedziemy do Guantanamo! Oczekiwania były ogromne, ale obecnie do słynnego więzienia można się zbliżyć na koło 25 km. Wprawdzie z punktu widokowego korzystając z ogromnych lornetek widać pasy startowe, budynki, i nawet stały jakieś samoloty, ale tak czy inaczej Lucy była zadowolona, bo była najbliżej Stanów w swoim życiu. Jedziemy dalej na wschód wyspy, do najładniejszych plaż w najdzikszym rejonie, a mianowicie Baracoa. Po drodze zwiedzamy fermę Krokodyli kubańskich – słyną z tego, że są bardzo agresywne, a niedawno przeszła burza i kilka z nich uciekło na otaczające fermę moczary. Tak czy inaczej świeże mięso krokodyla dobrze doprawione smakuje naprawdę bardzo dobrze ☺ . 

No i jesteśmy na słynnych plażach Baracoa. Faktycznie piasek jak mąka, palmy i przepiękny błękit  Oceanu, a do tego temperatura powyżej 40 . Zimny rum na plaży, snurkowanie i odpoczynek pod palmami – super.  Kolejne dni to podróż przez bardzo ciekawe miejsca do miejscowości Santa Clara, gdzie czeka nas nie lada atrakcja lot liniami Kubańskimi do Hawany. Lotnisko, czyli większy barak, wszystkie okna zaklejone nie widać, czym będziemy lecieli hmmmm. Przyleciał nasz samolot niestety nówka sztuka An-148, a może i lepiej, że nowy.

Po krótkim locie lądujemy w Hawanie, ciekawe przeżycie lecieć na Kubie ich liniami lotniczymi ☺ .

Szybki transfer autokarem do Varadero, gdzie spędzimy 3 ostatnie dni pobytu na Kubie. Meldujemy się w hotelu pokój jak to na Kubie ☺ , ale hotel bardzo w porządku. Rano śniadanko i lecimy pozwiedzać Varadero, miasto typowo turystyczne, mnóstwo straganów sklepików, bazarków, pełno pamiątek i ciekawych knajpek. Niestety pogoda się troszkę załamała, więc siedzimy w knajpkach na piwie i rumie, w kolejnych dniach pogoda się poprawia, więc oczywiście plaża, kąpiele i wieczorne spacery. 

Szkoda to ostatni dzień w tym ciekawym kraju, ostatnie zakupy pamiątek, spacer nad Zatoka meksykańska i lecimy do domu. 

Było super, obłędnie, bardzo rumowo, widzieliśmy rzeczy niespotykane gdzie indziej, czuliśmy i jedliśmy pyszne potrawy, polecamy Wszystkim i to szybko odwiedzić to miejsce, bo w szybkim tempie się komercjalizuje. 

Pozdrawiamy i do zobaczenia gdzieś na szlakach 

Lucy&Daro  

Cuba - inny stan umysłu
« of 20 »
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Ostatnie wpisy

    Lucy & Daro – bezdrozaeuropy.pl

    Z pasją przez bezdroża Europy! Odkrywaj, podróżuj, inspiruj się.

    © 2024 bezdrozaeuropy.pl | Wszystkie prawa zastrzeżone.