

Pewien jesienny wieczór w 2Koła siedzimy gadamy o wszystkim i niczym, jeden z kolegów mówi że słyszał o Butrint bardzo fajnym mieście Rzymskim w Albanii …
Jak jesteście kinomanami jak My to właśnie zaczęła się INCEPCJA.
Ziarno zostało zasiane co sobota gadamy planujemy ta Albania jakoś Nas strasznie ciągnie nie wiemy dlaczego ale chcemy tam pojechać na moto i już !
Długie zimowe wieczory dobra whisky i planujemy, planujemy, planujemy….
No i zaplanowaliśmy wyjazd dość długi jedziemy przez Chorwację, Czarnogórę, na kraniec Albanii do Butrintu.

Jeżeli ktoś czytał poprzednie relacje wie że z Lucy nie jest łatwo z pakowaniem Ona 1,5 kufra, ja 0,5 kufra, Suzi centralka no cóż samo życie.
Wreszcie sierpień 2011 mamy wystartować 14 sierpnia ale nic nie jest łatwe od 2 tygodni leje jak z cebra wszystko szaro bure nastroje takie sobie. Jest 10 sierpnia 2011 wyjeżdżam do pracy jak co dzień zanim dojechałem do pracy dzwoni telefon sąsiad wyzywa na czym świat stoi prosi abym szybko wracał bo powódź ??? Powódź jaka powódź no ale dobra wracam. Łłłłłaaaałłłłł cała nasza ulica zalana wszystko płynie panowie z urzędu wszędzie kładą worki z piaskiem – nie jest dobrze.
Ok wszyscy sobie pomagają wszyscy układają worki ale skąd ta woda ? ano pobliski kanał burzowy oczywiście zawalony przy ostatniej budowie ….
13 sierpnia woda nie opada …
14 sierpnia moto spakowane ale woda nadal nie opada
15 sierpnia co ma być to będzie wyjeżdżamy do Albanii !!!!
Sąsiedzi i rodzice obiecali że się domkiem zaopiekują i się zaopiekowali stoi sobie spokojnie do dzisiaj. Po doświadczeniach w Rumunii nabyliśmy „ciuchy” letnie na moto ale 15 sierpnia godzina 05:00 w Polsce to nie najcieplejszy czas … ale zimno.
Droga do Chorwacji no cóż każdy kto tam jechał wie nuda, nuda, nuda no może jedno zdarzenie niefajne : Lucy oczywiście śpi spokojnie na tyle ja spokojnie jadę środkowym pasem i ni stąd ni z owąd gości w Audi zmienia pas prosto na mnie odruchowo zmieniam pas ale pomimo małych gabarytów Lucy siła bezwładności działa lecimy na barierki rozdzielające autostradę walczę z moto Lucy się obudziła i pomaga z całych sił uuuuuuuuuuuuffffffffffffff udało się ale było blisko, po godzinie Lucy śpi znowu ja to trzeba mieć nerwy.
Dojeżdżamy do Puli chwila szukania kempingu, chwila szukania miejsca, Lucy się upiera że rozłoży namiot ??? ok zaczynaj kochana, eeeee rozłożyła 🙂 . Wieczór fantastyczny zachód słońca nad morzem knajpka z owocami morza super.


Kolejny dzień to zwiedzanie Puli – polecamy i zaplanowany dojazd do Baśki, docieramy bez większych przygód jeszcze pięknie świeci słońce, na 5 kempingu dowiadujemy się po raz piąty BRAK MIEJSC. Jeździmy pytamy jest kemping nad samym morzem (zaczynam mieć dość) idę do recepcji siedzi sobie panienka i z uśmiechem mówi że brak miejsc, nie chce mi się z nią dyskutować ale coś mnie tknęło proszę bbbardzo mówię że bardzo mały namiot że my tylko we dwoje że moto malutkie 🙂 , mówi że zobaczy wraca jest miejsce super wjeżdżamy rozbijmy namiot idziemy z Lucy zapłacić QFA najdroższy kamping podczas naszych wypraw – zostajemy.
Kolejne dni włóczęga po Chorwacji, piękne widoki super woda pycha jedzonko jedziemy dalej a nie zapomnimy nigdy prywatnego kampingu w gaju oliwnym z prywatną plażą i barem na plaży ….
Czas do Czarnogóry wyjeżdżamy bardzo rano jest bardzo gorąco spokojnie jedziemy do granicy orzeszty jaki korek ale przecież My na moto przepychamy się do samej granicy wszyscy mili szybko poszło. Jedziemy dalej Lucy załamana że opuściliśmy Chorwację bo się w niej zakochała ☺.
Już w domku znaleźliśmy w Czarnogórze polska bazę nurkową ( Tu małe wyjaśnienie : ja mam już uprawnienia i trochę nurkuje Lucy jak do tej pory to raczej się wystrzegała ale …. zobaczymy, zobaczymy bo koniecznie chce spróbować ). Bazę odnajdujemy poznajemy super fajnych instruktorów z polski, pomagają nam załatwić noclegi. Kolejny dzień to zapoznawanie z wodą rozmowy czy na pewno jutro nurkujemy, wieczorem wpadają do Nas instruktorzy i wszyscy razem idziemy do poznanej rodziny z Krakowa przecież trzeba się integrować … Następnego dnia na pewno nie będziemy nurkować idziemy na plażę bardzo zimne piwo jakoś przeżyjemy. 

Kolejny dzień to już inna bajka 09.00 wsiadamy do łódki ubrani w pianki ( Lucy też ) płyniemy do grot Neptuna. Całą drogę rozmawiamy o nurkowaniu o bezpieczeństwie podziwiamy widoki. Dopłynęliśmy zakładamy butle aparaty no i do wody, plusk i już w wodzie wszyscy patrzą na Lucy …skoczyła hurra, ostatnie instrukcje od instruktorów i pod wodę, głębokość może nie za duża około 15 m ale dla kogoś kto pierwszy raz SZACUN LUCY, jeden z instruktorów pływa tylko z Lucy jest super rozgwiazdy, ryby, skałki każdy musi tego doświadczyć. Lucy wraca na powierzchnie na pierwszy raz wystarczy, My płyniemy dalej podwodne groty Neptuna super. Czas szybko mija wypływamy i powoli wracamy na ląd, oczywiście się zachciało wyłazić wcześniej z łódki chwila nieuwagi i Lucy wpada na jeżowce fu…k. Wracamy do hoteliku zauważa Nas żona szefa widzi zakrwawioną nogę Lucy chwila rozmowy i za godzinę przynosi jakiś specyfik do smarowania rano po kilku smarowaniach wszystkie kolce wychodzą z ran ( jak zwykle najlepsze sposoby domowe ).
Niestety czas opuścić piękną Czarnogórę i w drogę do Albanii. Jedziemy do granicy jak zwykle korek po horyzont, znowu się przepychamy, jakieś 200 m przed granicą widzę jak gość w mundurze leci w naszą stronę mach łapkami i się drze, oj będą kłopoty … podjeżdżam bliżej a on pokazuje na przejście dla pieszych i nas tam pcha, ok jedziemy zabiera nam paszporty za chwilę wraca i łamaną angielszczyzną mówi WITAMY W ALBANII. No to w drogę jest strasznie gorąco ale przemy do przodu mamy w Tiranie zarezerwowany Hostel. Zderzenie z rzeczywistością na drogach Albanii bezcenne a już na przedmieściach Tirany o ja, tak to jeszcze nie było każdy jeździ jak chce 🙂 .
Fajnie mamy adres Hostelu ale nie ma takiej ulicy ani w GPS ani na mapie, a do tego gdzie się nie zatrzymamy wszyscy chcą Nam pomóc nic nie rozumieją My ich nie rozumiemy i jest fajnie. Po 2 godzinach jeżdżenia i szukania już nie jest fajnie, morale spada ale poddawać się nie zamierzamy po raz nie wiem który jedziemy tą samą ulicą przecież tu gdzieś musi być ulica w bok … nie, nie ma ulicy. Zatrzymuje się wyciągam mapę kurde znowu Tubylcy biegną Nam pomóc, jeden z nich podjeżdża na rowerze bez słowa z Naszej strony pyta czy szukamy Hostelu, Lucy kiwa głową On pokazuje ręką abyśmy pojechali za nim, Ok, co Nam szkodzi. Eeee pod prąd w ulicę jedno kierunkową … i tak nie Mamy wyboru staram się trąbić ale głuchy jakiś ??? dobra jedziemy, po 500 m jest Nasz Hostel 🙂 wjeżdżamy na dziedziniec zdejmujemy kaski i OOOOOooooo Polacy ale fajnie, przy stole siedzą trzy dziewczyny Polki dwie z nich zwiedzają Albanie stopem ( ja twardym trzeba być ), jedna pracuje w Polskiej ambasadzie. Opowiadamy im o Naszych przygodach one Nam o swoich jemy super sery z winogronami i arbuzami jest super. Opowiadamy im o chłopaku który nas tu przyprowadził o tym jak trąbiłem i wrzeszczałem że pod prąd itd. Chłopak faktycznie jest nie słyszący – głupio mi.

Rano wstajemy zwiedzamy Tiranę i w drogę do Sarandy a stamtąd do Butrint. Droga no cóż ubity tłuczeń TIR-y samochody strasznie dużo kurzu, ale najgorsze przed Nami POLEWACZKA DO WODY jak leje tą swoją wodę na tłuczeń to się nie kurzy i super ale jest tak ślisko że jedziemy 15 km/h. I bummmm w Suzi zapalają się wszystkie kontrolki łącznie tą z ciśnieniem oleju dobrze nie jest stajemy jest ze 40 st C, siedzimy załamani pod drzewem i się gapimy na Suzi i zastanawiamy się jak jej pomóc. Nagle olśnienie przecież chłodnica oleju nie może wyglądać jak zamurowana ściana tylko powinna mieć dziurki, czyścimy lejemy na nią ostatnią butelkę wody czekamy chwilę odpalamy moto działa nic się nie świeci SUPER, piep..a polewaczka wody.
Niesamowite w drodze do Sarandy widzimy jak płoną całe zbocza gór nikogo tam nie ma żadnych strażaków no cóż widocznie musi się wypalić.  Jedziemy jakąś taka wyschniętą dolina coraz bardziej gorąco coraz bardziej sucho po lewej góry po prawej góry, nagle GPG oświadcza „JESTEŚ U CELU” super tylko że Saranda leży nad samym morzem 😉 . Patrzymy na mapę nic się nie zgadza, jedziemy dalej ooooo stacja benzynowa zjeżdżamy rozmawiamy jak dojechać do Sarandy, Pan  patrzy chyba zrozumiał na kartce coś pisze, noooo nie jeszcze 40 km po górach. Jedziemy, jedziemy i dojeżdżamy. Tylko się zatrzymujemy na rynku ( chyba ) podbiega Pan i pyta się czy chcemy hotel no tak ale tani, oczywiście taki będzie hehehehehehe wszyscy tak mówią,
ile za noc
a ile nocy,
no nie wiemy,
to ważne 
eeee jedziemy dalej
nie nie będzie tani
dobra to ile
no 10 eur za noc za pokój
ja cię zostajemy 🙂 
Wieczór super, morze super, jedzenie super x 2 ….
Jedziemy do Butrint albo termometr się zepsuł albo tyle było w słońcu pokazywał 52 st C, po ilości potu stawiam że tyle było.

Pięknie zachowane ruiny, warto było. I tyle jedźcie sami zobaczcie – polecamy.
No cóż trzeba wracać ale wpadamy na genialny pomysł – wrócimy przez Grecję. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Standardowo korek do granicy po horyzont, jedziemy pasem zieleni do samej granicy. Coś jest nie tak nikt nie jedzie z naprzeciwka spoko pewnie nikt się do Albanii nie pcha ☺. I przed granicą zdziwko  granica zamknięta …
no nareszcie coś nowego
staramy się dowiedzieć co się stało nic nikt nie wie, albo nie chce powiedzieć po 2 h dostaje szału ( może z gorąca )  dzwonie do ambasady i spokojnie gadam z miłą Panią
…. tak nic mi na ten temat nie wiadomo ale się dowiem i do Pana oddzwonię….
…………….
… no wie Pan co, mówili w wiadomościach w telewizji że się system zawiesił i jak tylko go naprawią to wszystko wróci do normy, proszę cierpliwie czekać…..
No i czekaliśmy, czekaliśmy około 14: 00 zaczęli powoli otwierać granicę, około 16: 00 przejeżdżamy bo mamy paszport z UE. 
Jedziemy, jedziemy przez góry Grecji paliwa mało stacji brak, stacja jest nie można płacić kartą to życie, jakiś Cashback coś wymyśliliśmy zatankowaliśmy i w drogę widoki zapierają dech w piersiach.
Tak sobie jechaliśmy i dojechaliśmy w okolice Belgradu około 01:00 w nocy idziemy spać trochę zmęczeni. Rano piękne słońce i super widok baraszkujących psów, siedzimy jemy śniadanie i w drogę.
W Rzeszowie zastanawiamy się czy spać czy jechać
Lucy : „jak tak się czujesz jak wyglądasz to ja nie jadę dalej z Tobą”
Daro: „nie no co TY czuje się super zasuwamy dalej, przecież nie będziemy znowu odpinali z moto, to przecież niedaleko”
Lucy : „jak chcesz i tak Ci nie wierzę”
chyba morale spadło 
Dojechaliśmy do domu około 05: 00 – 06:00 nie wiem jak wyglądałem ale czułem się strasznie – najdłuższy Mój odcinek na raz.
Wyjazd super, niezapomniane przeżycia, widoki no i PIERWSZE NURY LUCY.
Oboje wiemy że jeszcze Tam wrócimy. 
No i oczywiście do zobaczenia gdzieś na szlaku ….
Lucy&Daro

Z pasją przez bezdroża Europy! Odkrywaj, podróżuj, inspiruj się.