
Już od dawna chcieliśmy wybrać się na organizowaną przez Naszych przyjaciół Anię i Krzycha „Kosę” z Polskich Bezdroży Imprezę jaką są Sokole Rewiry.

Los tak chciał że na wiosnę spotkaliśmy się wspólnie oczywiście w DIFF LAND-zie i od słowa do słowa ustaliliśmy że w tym roku na bank jedziemy, że już mogą Nas wpisać na listę uczestników.
Czas spokojnie sobie płynął, w między czasie przeżyliśmy niesamowitą przygodę na Bałkanach i w Grecji. W końcu nadszedł długo oczekiwany czas wyjazdu na dłuuuuugo wcześniej zaplanowaną wyprawę na Warmie i Mazury – Sokole Rewiry. Szybki telefon do „Kosy” co gdzie i jak, no jasne przecież wszystko mam na emailu, u nich tak zawsze wszystko dopięte na ostatni guzik 🙂 . No to jedziemy razem z Nami jadą nasi przyjaciele Ania i Marek, którzy miesiąc temu kupili DISCO 3 i jeszcze w terenie nie jeździli oj będzie się działo będzie ….
Poranek deszczowy, szary ale przecież to wymarzona pogoda off-roadowa jedziemy w okolice Miłomłyna do pięknego położonego ośrodka w środku niczego ( lasy, pola i jeziora ).

Im bliżej dojeżdżamy tym bardziej pada, sam dojazd, a pojechaliśmy bocznymi dróżkami już wystarcza za próbę terenową suuuuper.
Na miejscu jak zwykle już się kręcą Ania z „Kosą” buziaki z Anią i uściski z „Kosą”, ale tu ostrożnym trzeba być bo to wielkie chłopisko i zgnieść może ☺ .
Wieczorna imprezka, pogaduchy przy bursztynowym napoju do rana to jest to co lubimy na takich imprezach, no i ludziska z którymi o wszystkim pogadać można, zawsze coś ciekawego usłyszeć i podsłuchać do bardziej doświadczonych jak to w terenie jeździć.

Poranek trudny, dzisiaj z Markiem decydujemy że za kierownicami Nasze piękniejsze połówki pojadą ; -) , Odprawa, roadbooki rozdane, gadgety również, no i jak zawsze prelekcja „Kosy” co i jak i w ogóle jak zwykle poryczeliśmy się ze śmiechu.
Jest strasznie zimno i co jakiś czas leje, Nasze dziewczyny za kierownicami no to w drogę, ale jeszcze kilka słów o road booku: Polskie Bezdroża słyną z perfekcjonizmu ale tym razem przesadzili – tyle fotozagadek – no nie, nie damy rady …
Ruszamy fajnie się jedzie deszcz leje równo, początek trasy super, zjeżdżamy na boczne uliczki, na polne uliczki i na brak uliczek, przed Nami pojechały samochody na MT-ach więc jest super rozjeżdżone i super ślisko.
Wjeżdżamy na jedną z niezliczonych dróżek pomiędzy polami i widzę jak Ania swoim DISCO nie wiadomo dlaczego jedzie bokiem – może lubi. Po kilkudziesięciu metrach Lucy też jeździ od boku do boku, no raz jednym bokiem raz drugim do przodu a uśmiech na twarzy no no no …
Jedziemy pięknymi terenami wśród pól, mijamy większe i mniejsze jeziorka i rzeczki – trasa super. Odgadujemy no może ja z Markiem to słabo 🙂 , kolejne fotozagadki. Trasa prowadzi Nas do pięknie położonego niewielkiego zameczku nad jeziorem spędzamy tam sporo czasu na łonie natury spacerując i rzucając kasztanami kto dalej do jeziora.

Czas ruszać dalej, ach te tutejsze lasy pomimo nadal deszczowej pogody kolory i niesamowite widoki, rzadszych lasów i ciemnych borów – trasa niby niedługa ale za to jak urozmaicona. Powoli zbliżamy się do końca trasy, teraz czekają Nas próby terenowe oczywiście dla tych co chcą.
Dojazd do łatwiejszej próby to próba sama w sobie, jedziemy zboczem łąki z wysoką trawą na którą od tygodnia lał deszcz…. , no Lucy czy możesz jechać nie bokiem ?
Dojeżdżamy do miejsca gdzie na szczycie łąki umiejscowione jest „biuro” imprezy. Trzeba wierzyć w możliwości swojego samochodu – jak powiedział „Kosa” Markowi no i wjechaliśmy, niestety nikt nie pomyślał jak stamtąd zjedziemy.

Jest zimno i leje a humory i tak dopisują może to ta pyszna grochówka i bigos.

Patrzymy z góry jak odważni wjeżdżają na „łatwiejszą” próbę terenową, no tak DISCO 2, Grześka po przednią szybę w błocie, Ok ja tam nie jadę ….
Coś mnie podkusiło i zaproponowałem co byśmy pojechali popatrzeć jak „Hardkory” pokonują tę trudniejszą próbę, oczywiście pomimo dziwnych spojrzeń pojechaliśmy z Markiem. Trzeba było zawrócić zaraz po wjechaniu na pole ( oczywiście za zgodą właściciela ), ale pojechaliśmy dalej …, Marek musiał zawrócić bo ktoś jechał z naprzeciwka ja pojechałem dalej – głupi pomysł.

Walka na ostatnich 200 m podjazdu szkoda mi DISCO, no ale trzeba jeszcze wrócić tam gdzie czeka Marek. Walka była okrutna błoto latało wysoko deszcz lał jak szalony – daliśmy radę huraaaaaaaaa.
Dojechaliśmy do zajazdu samochody oblepione błockiem ale uśmiechy na twarzach mówią same za siebie. Kolejny super wieczór rozmowy gdzie było lekko gdzie się kto utopił no i kto ile fotozagadek rozwiązał.
Poranek duuuużo spokojniejszy od poprzedniego, idziemy na śniadanko i zakończenie oficjalne Sokolich Rewirów.
No cóż podsumowanie w wykonaniu „Kosy” – jak zawsze,

ogłoszenie wyników iiiiiiiiiii hurrraaaaa nasi Przyjaciele

Ania i Maro pomimo tego że pierwszy raz to zaszczytne PIERWSZE MIEJSCE !!!!!
Gratulacje !!!!
Powoli się pakujemy i ze smutkiem opuszczamy super towarzystwo i piękne miejsca, za rok jesteśmy na pewno !!!
Dziękujemy Wszystkim za wspólnie spędzony czas …
Lucy&Daro

Z pasją przez bezdroża Europy! Odkrywaj, podróżuj, inspiruj się.