Siedzieliśmy sobie spokojnie przy kawie ze znajomymi Gosią i Grzegorzem, rozmawialiśmy o naszych wspólnych wyjazdach motocyklowych po Polsce i ni stąd ni zowąd, nie pamiętam już kto rzucił hasło „ a może by tak do Paryża na szybki spacerek wyskoczyć”? . Nic nie wskazywało wtedy że tak szybko zrealizujemy ten pomysł. Kolejne spotkanie kolejna kawa i jakoś tak temat powrócił, no dobra to jedziemy do Paryża. Ustalamy kto, co, i w ogóle no i kto będzie prowadził samochód może na zmianę ?, a Lucy nagle rzuca hasło no to jedźmy autokarem – przecież już w autokarze można delikatnie „pobalować” i odpocząć ☺ .
Szybko się ogarnęliśmy i już w maju jedziemy autokarem na podbój Paryża. Nic nie zapowiadało takiej pogody na jaką trafiliśmy … deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz.
Tak jak się spodziewaliśmy ekipa w autokarze okazała się bardzo zabawowa, więc podróż przebiegła szybko i w super nastrojach. Śpimy gdzieś pod Paryżem w bardzo fajnym hoteliku, raniutko wstajemy i ruszamy na podbój Paryża. Po wyjściu z hotelu okazuje się że niebo jest granatowo szare a z nisko wiszących chmur leją się strumienie wody, nie jesteśmy niestety przygotowani na taką pogodę , zero parasolek, zero peleryn przeciwdeszczowych no po prostu nic ☹ . Szybko dojeżdżamy do Paryża i wychodzimy z autokaru prosto w ulewę, ale jak to bywa w takich miastach i w taką pogodę dopada nas kilku murzynów oferujących parasolki po kilka euro. Nie ma co czekać kupujemy każdy po jednej i można ruszać.
Jak to My już wcześniej ustaliliśmy z przewodniczka iż sami sobie zorganizujemy wycieczkę i zobaczymy to co Nas interesuje a wieczorkiem się spotkamy w umówionym miejscu. Leje jak z cebra ale co tam mamy parasolki damy radę no i nie daliśmy. Tak straszliwie wiało że parasolki po pół godzinie odeszły w niebyt z powyłamywanymi drutami ☺ . No oki ale jakoś musimy się zabezpieczyć przed strugami deszczu lejącymi się z nieba, szukamy innych rozwiązań i dochodzimy wspólnie do wniosku że musimy gdzieś nabyć jakieś peleryny przeciwdeszczowe, szybko znajdujemy sklep a w nim peleryny, nabywamy je droga kupna i teraz tak zabezpieczeni w końcu ruszamy na podbój uliczek Paryża. Chodzimy ślicznymi uliczkami Paryża, włóczymy się brzegami Sekwany, oglądamy ciekawostki na straganach ( niestety wszystko poprzykrywane foliami ). Zachodzimy do jednej z tysiąca malutkich knajpek na ciepłego croissant-a i pyszną kawkę. W końcu lądujemy na placu Pigal pod słynnym Kabaretem Moulin Rouge, kilka fotek trochę się tam pokręciliśmy i dalej idziemy na wzgórze Montmartre. Jako że pogoda jest jak jest wszystko pozakrywane i poprzykrywane foliami – słabo. Odwiedzamy kolejne galerie, oglądamy fajne prace w środku, no ale Lucy się upiera co by jakiś obraz do domu przywieźć, chodzimy oglądamy już na zewnątrz. W końcu wybieramy dwa i weź się teraz człowieku zdecyduj który, trudny wybór ale w końcu pada na ten z Moulin Rouge. Dobra idziemy negocjować cenę chwilę się targujemy i miły pan malarz, o dziwo po polsku mówi że spokojnie się dogadamy jak jesteśmy zainteresowani na serio. No jesteśmy więc …, opowiedziała nam swoją historię że pochodzi z Gdańska że tu w Paryżu jest fajniej lepiej i można więcej zarobić , ale że tęskni do Polski. Obraz kupiliśmy i wisi dumnie na ścianie ☺.
Po Paryżu trzeba się jakoś przemieszczać więc co ? więc metro ☺. Na początku był horror , później było słabo ale jak już opanowaliśmy sztukę podróżowania metrem po Paryżu było ekstra.
Robi się bardzo późno lecimy czym prędzej na umówione miejsce zbiórki z przewodniczką, gdzie czeka na nas autokar. Jedziemy do hotelu dzień był mocno eksploatujący, czas na odpoczynek. Jeszcze w autokarze dowiadujemy się iż jeden z uczestników naszej eskapady oświadczył się na wierzy Eiffla swojej dziewczynie , zaczynamy imprezę już w autokarze, która przeciąga się naprawdę do późnych godzin wieczornych ☺ .
Rano znowu leje, ale pogoda, startujemy dalej zwiedzać Paryż. Rano zaplanowaliśmy małą wycieczkę po Sekwanie – fajnie ale bez szaleństwa może to ta pogoda ? Kolejne miejsce do zobaczenia to Bazylika Sacre Coeur. Sama w sobie jest piękna a widok ze wzgórza niesamowity, koniecznie trzeba tam być. No i wreszcie przychodzi czas na zwiedzanie Katedry Notre-Dame. Ale to metro to fajna rzecz, szybko bezboleśnie i już jesteś w innej części Paryża ☺ . Dojechaliśmy do katedry a tu kolejka do wejścia ma ze 2 km długości, podziwiamy ja z zewnątrz i cóż będzie po co wrócić do Paryża. Przechodzimy na drugą stronę Sekwany, w takie bardzo stare wąskie uliczki w poszukiwaniu jakiejś knajpki co by wchłonąć obiadek. Jemy pyszny obiadek pijemy jakieś białe domowe wino podawane w 1l karafkach jest przepysznie.
Chcemy jeszcze trochę pozwiedzać no więc w drogę tym razem nasze niesforne nogi zaprowadziły nas pod Wieżę Eiffla, chwila czekania i już jedziemy podziwiać panoramę Paryża szkoda tylko że te chmury tak nisko, panorama faktycznie robi wrażenie, czas goni więc pędzimy dalej zaliczamy Łuk Triumfalny i metrem pędzimy do najnowocześniejszej dzielnicy Paryża, tak sobie zaplanowaliśmy aby ją obejrzeć no to obejrzeliśmy. Wracamy do centrum Paryża bo już powoli zmrok zapada a i niedługo mamy się spotkać z nasza przewodniczka a tu jeszcze tyle do przejścia. Lucy i Grzesiek mają bunt – dalej nie idą , nie no chodźcie jeszcze tylko jakieś 5 km i już będziemy na miejscu, wzięli przeciwbólowe i idą ale tempo mamy iście zabójcze ☹ .
No to dotarliśmy padamy w autokarze zabici całkowicie Naszymi wyczynami i ilością kilometrów którą mamy w Naszych nogach. Padamy na łóżko w hotelu i uważamy dzień za bardzo udany.
Tak wiem to tylko namiastka tego co można zobaczyć i poczuć w Paryżu dlatego będziemy tam wracali.
Droga powrotna równie fajna jak do Paryża więc szybko mija dobrze że wspomnienia zostają ☺ .
Pozdrawiamy
Lucy&Daro
Z pasją przez bezdroża Europy! Odkrywaj, podróżuj, inspiruj się.