Kolejny wyjazd służbowy połączony z odrobiną przyjemności ☺ .
Ale od początku, kilkanaście miesięcy temu dostałem super fajny prezent od Lucy a mianowicie „PRZEWODNIK 4×4 BAŁTÓW I OKOLICE” ( Ponad 1200 km tras (blisko 500 km tras dla SUV-ów, ok. 500 km ras dla seryjnych terenówek i ponad 300 km dla terenówek zmodyfikowanych ), zróżnicowany czas przejazdu od 2 do 8 godzin, instrukcja korzystania z roadbooka i jazdy w terenie, opisy krajoznawcze, mapy ) – powiem szczerze bardzo fajna rzecz, a do tego można ściągnąć tracki i spokojnie podróżować po śladzie ☺ . Niestety jakoś tak się poukładało, że nie było czasu, okres pandemii i jakoś tak zakurzył się na półce. Jak to mówią wszystko co złe kiedyś przemija i pojawiła się gwiazdka na horyzoncie na przetestowania tras podczas służbowego wyjazdu na świętokrzyskie. Często ostatnio tam przebywamy, ale nie narzekamy, piękne widoki, przemili ludzie pyszne jedzonko nic tylko tam jeździć.
Spotkania mamy poniedziałek i wtorek, to czemu nie pojechać w sobotę z samego rana do Bałtowa przecież to po drodze i zaliczyć wybrane traski przez weekend ? , no nic dzwonimy do Naszych niezawodnych przyjaciół Agi i Darka … może byście pojechali się trochę rozerwali …
No jasne jedziemy …
Na Darka zawsze można liczyć ☺ , po 2 godzinach mamy zarezerwowany nocleg i za tydzień jedziemy ☺.
Spotkanie echhhhhhh, sobota 06: 00 stacja benzynowa na S7 wstajemy jeszcze noc, jedziemy ciemno jak to w nocy, ale humorki dopisują. Oczywiście taka tradycja Aga i Darek już czekają, nie co byśmy się spóźnili to Oni byli za wcześnie ☺ .
Dobra powitanie kawa i w drogę. Jedziemy gadamy „suchary” na radiu z Nimi to jest zawsze wesoło, droga szybko mija w końcu dojeżdżamy do Bałtowa. Szybka narada jakbyśmy tego nie mogli uzgodnić przez drogę ☺ , którą trasę jedziemy pierwszą i startujemy. W Bałtowie jest rano, jesień już, więc mało ludzików to i lepiej tak wolimy, dobrze że pogoda dopisuje piękne słońce temperatura też ok – start.
Na pierwszy ogień idzie trasa „Bałtowskie wąwozy” ( nie wiem co nam przyszło do głowy aby na początek wziąć trasę z trzema gwiazdkami a więc – modyfikowane terenówki ), dobra damy radę jak nie to się wycofamy. Nie pamiętam czy zrobiliśmy całą, ale na pewno było warto. Piękne wąwozy dziewczyny wiszące na progach co by rolki nie zaliczyć, test zawieszenia i „wykrzyży” w Naszych Landkach no po prostu super. Nie wiem czemu tak jest ale z Nimi jak gdzieś pojedziemy to pogoda jest zajefajna i tym razem jest przepięknie kolory liści na drzewach powalają, wszędzie dywan utkany z przepięknie pomalowanych liści ( ślisko jak nie wiem co ), gra świateł słonecznych między drzewami po prostu obłęd. Zwiedzamy te piękne malownicze tereny i jest super. Trasa skończona ( nie pamiętam czy cała ), pora jeszcze bardzo młoda to decyzja robimy kolejna traskę tym razem na dwie gwiazdki ☺ . Jedziemy w śród malowniczych pól, ciemnych borów ( chociaż jest piękna pogoda ), piękne sosnowe zagajniki – tak to bardzo lubimy. Czas szybko minął jest późne popołudnie no to czas na obiadek, teren czy knajpa ? , dziewczyny zdecydowały knajpa.
Jedziemy do polecanej nam knajpki Bałtowski Zapiecek (https://baltowskizapiecek.pl), my jak zwykle musimy z naszym Piesełem, niestety w knajpie sporo ludzi i pies jakiś taki za duży hmmmm, miła Pani jednak stanęła na wysokości zadania przygotowała stolik na tarasie w pięknym słońcu – zostajemy. Powiem Wam że warto było zostać „Sandacz zapiekany na dębowej desce …” często to pisze że pycha że nigdy nie jadłem, tym razem to czegoś tak pysznego naprawdę nie jadłem, a reszta towarzystwa też zachwycona – spokojnie polecam.
Popołudnie tak pięknie rozpoczęte to jeszcze na jedną traskę jedziemy, bo okolice przecudne. Trasa bardzo miła i przyjemna taka lajtowa, w sam raz po obiadku, włóczymy się po tutejszych drogach podziwiamy dalej te piękne okolice, w końcu dojeżdżamy do jakiegoś starego kamieniołomu, widać że quadami rozjeżdżone ale i ślady A/T wszędzie ☺ . Pojeździli My, trochę podjazdów trochę zjazdów, prawie się zawiesiliśmy na jednym z przejazdów, ale warto było. Powoli robi się późno, więc decydujemy o pojechaniu na kwaterę. Podjeżdżamy pod wskazany adres i pozytywny szok, cały fajoski drewniany domek dla Nas. Wita Nas przemiła właścicielka, objaśnia co i jak, nawet drewno na ognisko porąbane czeka ☺ .
Szybkie rozpakowanie, winko otwarte, sery Lucy na stole i wszyscy próbujemy i nawet Nasza Pani właścicielka się skusiła i bardzo pochwaliła ☺ , siedzimy gadamy zrobiło się ciemno, rozpalamy ognisko, gapimy się w gwiazdy ( jakieś tutaj wyraźniejsze ) czas spać kolejny piękny dzień za nami.
Poranek bardzo szybki jak to z Darkiem czas wyjazdu wyznaczony kto się nie stawi ten zostaje 😉 . Wszyscy się wyrobili śniadanko było pycha samochody zapakowane, nawet trasa wybrana ☺ , tym razem długa na co najmniej 4 godz. bo później trzeba jeszcze 100 km do hotelu dojechać.
Trasa jak i poprzednie miła sympatyczna, na początku trasy bardzo dużo dzikiej zwierzyny widzimy na polach i w zagajnikach. Dojeżdżamy do jakiegoś upiornego miejsca, jakaś opuszczona fabryka, przetwórnia … i po co do Czarnobyla jechać jak tu takie widoki …
Pozwiedzaliśmy i ruszamy dalej, nie będę się powtarzał … było ładnie, na trasie do zobaczenia mamy jakiś Zamek więc jedziemy. W prawdzie ruiny ale są to ruiny Zamku w Ćmielowie ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_%C4%86mielowie ) fajnie przygotowane do zwiedzania chociaż bardzo mocno zniszczone ale warto zajechać, dziewczyny chcą zajechać jeszcze do Muzeum Porcelany w Ćmielowie no to jedziemy My z Darkiem też chętnie się kawy napijemy ☺ .
Byliśmy widzieliśmy nic nie kupiliśmy bo ceny …, kawusie w ćmielowskiej porcelanie wypiliśmy no i aleją małp się przeszliśmy – warto podjechać.
Wracamy na szlak, bardzo miła ta trasa wszystko idzie zgodnie z planem, trzymamy się czasu, oczywiście do czasu … . Jest droga ale przejazdu nie ma. W poprzek drogi zwisa wielkie zwalone drzewo, widać quadowcy objeżdżają, ale my samochodami no mamy problem …
Chodzimy oglądamy, debatujemy, a może by tak zawrócić, no nie musimy sobie poradzić jakoś to pokonamy.
No dobra mamy siekiery (siekierki ☺ ) damy radę, powoli mozolnie obcinamy wszystkie dolne gałęzie z pnia sprawdzamy wysokość, jeszcze trzeba poobcinać te grube, to do roboty czas leci, my walczymy ale jest światełko w tunelu. Darek obniża samochód i na milimetry przechodzi pod spodem, szkoda że ja mam wysoki bagażnik ☺ .
I znowu do roboty usuwamy połamane gałęzie w koło pnia, po kolejnych 20 min próbuje objechać pień po lesie, powoli do przodu do tyłu ale cały czas do przodu, trochę gimnastyki i jesttttt jesteśmy na drodze Znowu z Tarczą ☺ .
Dalej to już spokojnie, jeszcze tylko jakaś opuszczona wieś i koniec trasy.
My musimy jechać dalej i od słowa do słowa okazuje się że tam gdzie jedziemy akurat teraz odpoczywa mama Agnieszki, fajnie i znowu jedziemy razem dalej. W końcu u celu, jeszcze tylko krótka przejażdżka z mamą Agi po dzikim OFF bo chciała zobaczyć co My w ogóle robimy tymi samochodami – podobno się podobało, ja tam tego nie słyszałem ☺ .
Pożegnania nadszedł czas My do hotelu, Aga i Darek do domu współczujemy drogi do domu, ale cóż taki los podróżników.
Było jak zwykle super dziękujemy za towarzystwo Adze i Darkowi, a nasze samochody spisały się doskonale.
Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlakach ….
Lucy&Daro
PS. Wszystkie służbowe sprawy załatwiliśmy bardzo pozytywnie.
Z pasją przez bezdroża Europy! Odkrywaj, podróżuj, inspiruj się.